niedziela, 14 marca 2021

Kartoflotto, czyli potrawka z ziemniaków.


Kartoflotto, ziemniaczotto, pyrotto ... Wymyślałyśmy dziś z córka nazwę czegoś w rodzaju risotto, tylko z ziemniaków. W końcu czemu nie? Jest risotto, kaszotto, risotto z makaronu w kształcie ziarenek ryżu, więc czemu nie może być potrawy w tym stylu tylko z ziemniaków. W kuchni hinduskiej, ziemniaki traktowane są jak inne warzywo, bywają dodatkiem do różnych curry. U nas ziemniak jest węglowodanem, traktowanym na równi z ryżem, makaronem, chlebem itp . Co prawda przepisów na potrawy z ziemniaków jest bez liku, ale co szkodzi zaszaleć.
Kartoflotto okazało się bardzo smaczne, idealny dodatek do steka, lub mięsa z grilla. Może śmiało zastąpić sałatkę ziemniaczaną, którą nie każdy może jeść. Osobiście podałam ją ze smażoną na maśle piersią z kurczaka marynowaną w dość pikantnej mieszance przypraw własnego pomysłu. Dla niejedzących mięsa, można posypać pokruszonym serem typu feta i jest tak samo smacznym, gorącym i sytym posiłkiem, jak z dodatkiem mięsa. Składniki podam jak zwykle, na oko. Autorką zdjęć jest moja córka (musiałam się pochwalić). Przepis i wykonanie moje ;)


SKŁADNIKI:
- ok 4 - 5 ziemniaków (raczej średnie) - pokrojone w kostkę 1cm x 1cm
- olej
- duża cebula - posiekana w kostkę
- 3 ząbki czosnku
- 1 papryczka chilli bez nasion, posiekana
- 1 lub 2 pory (białe części) ilość zależy od wielkości pora.
- kilka grzybów boczniaków, pokrojonych w cienkie paski
- 2-3 liście laurowe
- sól
- pieprz czarny mielony
- na czubku noża kurkumy i tyle samo mielonego korzenia lubczyku.
-  ok. 0,5 litra bulionu, może być z kostki lub kartonu.
- ok 1/2 szklanki śmietany 18%
- łyżka masła

WYKONANIE:
Rozgrzewamy olej i wrzucamy chilli, czosnek i cebulę. Chwilę przesmażamy mieszając, po czym wrzucamy masło i ziemniaki. Smażymy ok 5 minut, cały czas mieszamy. Dodajemy przyprawy. Podlewamy bulionem do wysokości ziemniaków i dusimy, aż zmiękną. Wtedy dodajemy grzyby i pora. Dusimy dalej, jeśli robi się zbyt gęste, podlać bulionem. Kiedy ziemniaki będą, na tyle miękkie, że nie "zgrzytają" w zębach. Zestawiamy z ognia i dodajemy śmietanę. Dokładnie mieszamy. i chwilę podgrzewamy jeszcze mieszając. Oczywiście możemy doprawić do własnego smaku, posypać natką pietruszki lub szczypiorkiem. Propozycja podania również dowolna, jak pisałam wcześniej.

SMACZNEGO:)




 

niedziela, 29 listopada 2020

Ciasto mleczne TRES LECHES


 Za oknem szykuje nam się zima,  dekoracje świąteczne wychylają się z każdego sklepu, reklamy w TV też w klimacie Świąt Bożego Narodzenia. Bałwany, Mikołaje, renifery i różne rozświetlone drzewka stały się wszechobecne. Z zapałem gromadzimy tradycyjne przepisy kulinarne, na kolejny makowiec, piernik i sernik. O ile serniki uwielbiam bez względu na to czy jest to nowojorski, żydowski przepis czy letni sernik z owocami na zimno, pierniki również, tak z makowcami już jest inna histora. Zwykle nie lubię i nie piekę. Oczywiście ciasto na Święta piekę, czasem jest to tort piernikowy, czasami tort tiramisu. Po prostu to, na co domownicy mają ochotę. Zdecydowanie nie jestem kulinarnym ortodoksem. Jedno z ciast ciekawostek, które weszło w stałe wypieki to ciasto mleczne TRES LECHES czyli TRZY MLEKA. Nazwa mało wyszukana, ale ciasto za to bajka. Osobiście wyszukałam je w kuchni meksykańskiej, ale spotkałam je też w brazylijskiej. Więc pochodzenie można przypisać latynoskie. Proste w produkcji, właściwie nie da się go zepsuć i posmakuje chyba każdemu. Kolejny plus, że ciasto Tres Leches można dopasować do Świąt, albo pory roku. Oryginalna wersja to ciasto z polewą z bitej śmietany i dodatkiem świeżych owoców. Moją wersję trochę wzbogaciłam o frużelinę. Ciasto jest mocno słodkie, a dodatek wiśniowej frużeliny złagodził słodycz mleka i bitej śmietany.
Jednak kusi mnie aby zrobić ciasto w wersji Bożonanarodzeniowej z dodatkiem pomarańczy.... Jak zaszaleję oczywiście się pochwalę.
Póki co przepis:

SKŁADNIKI:

 - 250 ml mleka
- 300 ml mleka skondensowanego niesłodzonego
- 300 ml mleka skondensowanego słodzonego
- 400 ml śmietany 30%
- cukier waniliowy
- owoce do dekoracji 
 
Ciasto:

- 6 jajek 
- 1 szklanka cukru
- 1 szklanka mąki (dałam tortową)
- 120 g masła
- szczypta soli

WYKONANIE:

Białka jaj ubić z solą i cukrem (pół szklanki) Żółtka zmiksować z resztą cukru, wlać do piany z białek, wymieszać. Dodać roztopione i przestudzone masło, a potem mąkę. Wylać na formę do pieczenia. Piec w temp. 180 st. C. około 30 minut bez termo obiegu.
Na 5 minut przed końcem pieczenia, wymieszać ze sobą 3 rodzaje mleka i odstawić. Zaraz po wyjęciu z piekarnika upieczonego ciasta powoli zalać je mlekiem. Po przestygnięciu wstawić na noc do lodówki.
Kiedy ciasto wyjmiemy z lodówki, śmietanę ubić z cukrem waniliowym. Posmarować ciasto i przybrać owocami. Moja wersja to najpierw posmarować wiśniami a następnie bitą śmietaną jak widać na zdjęciu.
Mała sugestia, ciasto warto piec w trochę większej formie, aby nie było zbyt wysokie. Po zalaniu mlekiem i nasiąknięciu znacznie urośnie. 

SMACZNEGO :)
  
Przepis pochodzi z książki "KUCHNIA MEKSYKAŃSKA - Podróże kulinarne z Małgosią Puzio" 
Zdjęcia własne ;)





















sobota, 21 listopada 2020

Wege cheesburger czyli fast food z boczniakami

 

                                                                                    
Czy wege to wegańskie czy wegetariańskie? Czy wegetariańskie  może zawierać jajka i ser? Z tego co wiem nie może zawierać żadnego mięsa. Odpadają zatem również ryby i drób. Z jajkami sprawa sporna, bowiem jedni jedzą, a inni nie. Zostańmy zatem przy wersji, że jajka i sery wszelkie są dozwolone. Trzymając się tego zebrało mnie dziś na eksperyment kulinarny i na obiad zrobiłam wegeburgery, a właściwie cheesbuergery z boczniaków i sera halloumi. 
Będąc na Sycylii miałam okazję odwiedzić w Katanii burgerownię włoską. Dla przekory zamówiłam wegeburgera i zdecydowanie był to błąd. Miałam wrażenie że kotlet był z ziemniaków i czegoś jeszcze. Była to przesączona tłuszczem, rozpadająca się masa. Wersja klasyczna burgerów była powalająca i genialna, ale wege .... NIE! 
Może dlatego od dłuższego czasu chodził mi po głowie kotlet do burgerów nie mięsny i nie udający mięsnego. Ma być bezczelny i dumny z tego jaki jest. 
Jako że ogólnie jestem grzybożerna, kocham grzyby i właściwie spróbuję każdej jadalnej odmiany. Wtedy mięso jest mi całkowicie zbędne. Zatem zrobiłam kotlety z boczniaków, kolejny sposób na wykorzystanie moich ukochanych grzybów. 
Nie jest to panierowany i smażony grzyb, ale drobno posiekany z cebulą i kilkoma dodatkami.  Czy jest to fast food czy slow food to również sporna kwestia. Wykonany i złożony w domu. Najważniejsze, że jest pyszny i ciężko nie sięgnąć po drugi. Nawet moje dziecię, pałające odrazą do grzybów zjadło kanapkę w całości. Nie omieszkała nadmienić, że kotlet jest niezjadliwy i je tylko dlatego że ser halloumi jest. M. przyswoił dwa. 
Oczywiście składników nie jestem w stanie podać co do grama, bo gotuję na oko. Może to kwestia wprawy, może lenistwa... Trudno powiedzieć. Orientacyjnie dla mniej wprawnych postaram się podać przybliżone ilości. 

SKŁADNIKI:
- 250 - 300 gram grzybów boczniaków - siekamy w drobniutką kostkę
- średnia cebula - również siekamy drobno
-sos sojowo - grzybowy - 2 łyżki stołowe
- musztarda ostra (użyłam rosyjskiej firmy Prymat, moje ostatnie odkrycie) - 1 łyżka stołowa
- 2 jajka
- 2 łyżki skrobi kukurydzianej (można zastąpić zwykłą mąką)
- bułka tarta - ilość raczej od tego czy masa da się formować, mnie wystarczyły 3 łyżki.
- natka pietruszki ilość dowolna, ja dałam pęczek
- łyżeczka czarnego pieprzu.
- olej do smażenia.
- ser halloumi starłam na grubej tarce i posypałam kotlety już po odwróceniu, tylko aby się stopił, a nie smażył. Ilość to sprawa indywidualna.
Śmiało można dać posiekany ząbek czosnku i szczyptę ziół prowansalskich

Wszystkie składniki mieszamy w misce po czym formujemy niezbyt grube kotlety i smażymy na rozgrzanym oleju.  W przepisie nie ma soli i nie jest to błąd. Nie chciałam aby sól wyciągnęła wodę z grzybów.

Pozostaje złożyć kanapkę ze swoich ulubionych składników. U mnie to jak widać 
- bułki do hamburgerów, 
- sos arabski (mocno pikantny firmy Fanex)
- mieszanka sałat
- kotlet ze stopionym serem
- sos czosnkowy (również Fanex)
- cebula kilka piór
- ogórek kiszony kilka plastrów
- pomidor ilość podobnie.

To mój zestaw, ale takie kanapki mają to do siebie, że można dać się ponieść wyobraźni i zaszaleć np z papryczkami chilli lub bekonem. 

Tak czy inaczej 
SMACZNEGO ;)










piątek, 14 sierpnia 2020

Cukinia po korańsku czyli kimchi z cukinii


Uwielbiam kimchi, bardzo czosnkowe, pachnące papryką i piekielnie ostre. Nie lubię natomiast jego ceny. Małe puszeczki lub słoiczki zdecydowanie są za drogie. Dla tych co nie zdążyli się jeszcze z kimchi poznać wyjaśniam że jest to koreańska kiszona kapusta pekińska. Produkt uzależnia, nie przeczę... trzeba się do niego przyzwyczaić, ale później trudno wyobrazić sobie że w lodówce nie stoi choćby mały słoik tej kiszonki. 
Nie jest to tradycyjne kimchi koreańskie, nie byłam tam i nie widziałam jak robi się go w tradycyjny sposób. Jestem osobą dość sporo pracującą, czasu spędzam w kuchni zdecydowanie za mało, cenię sobie zatem rozwiązania proste i szybkie. Dlatego tutaj skorzystałam z gotowej przyprawy, która okazała się tak dobra, że moje cukiniowe kimchi nie jest wiele gorsze od tego które możemy kupić w małych puszkach. Różni się natomiast głównym składnikiem. Zamiast kapusty pekińskiej u mnie jest nasza krajowa cukinia, którą mam z własnej działki. Pomysł na taką cukinię zaświtał mi podczas zakupów w jednym z marketów. Spotkałam tam kimchi z ogórków, kimchi z buraków i coś jeszcze było, ale nie pamiętam z czego. Nie lubię cukinii na słodko-mdło. Robię z niej często sos do makaronu z harrisą i pomidorami. Po prostu musi być na ostro. Kimchi się wpasowało. Zachęcam do przetestowania, zwłaszcza wielbicieli kiszonek i eksperymentów w kuchni. Dodatkową frajdę będziemy mieć jeśli cukinia będzie z własnej uprawy.

SKŁADNIKI:

- 3 średnie cukinie
- 4-5 ząbki czosnku
- 2 średnie cebule
-  3 niewielkie marchewki 
- 0,5 łyżeczki soli (dla mnie przyprawa jest mało słona)
- 2-3 łyżki przyprawy (używam tej ze zdjęcia poniżej, do kupienia w sklepach z żywnością azjatycką)
ilość jednak trzeba dopasować do własnego podniebienia, jest ostra.

Kroimy warzywa w cienkie plastry i mieszamy z solą i przyprawą. Odstawiamy na godzinę, aby sałatka puściła sok. Możemy spróbować, możemy dodać wtedy soli lub przyprawy jeśli nam za mało. Dlatego lepiej na początku dodać mniej przyprawy.
Gotową, razem z puszczonym sokiem pakujemy do niedużych słoiczków i do lodówki. U mnie to schodzi właściwie po kilku godzinach, ale powinno się odczekać 2 dni. Powinno....

SMACZNEGO :)


 

niedziela, 9 sierpnia 2020

Wielki Bałagan czyli Szakszuka

Szakszuka czyli danie rodem z krajów arabskich. Nazywane również Wielkim Bałaganem. Biorąc pod uwagę rodowód dania, nie ma powodu podawania ścisłego przepisu, bo zapewne taki nie istnieje. Istnieją wersje z rybami, mięsem, wegańskie z tofu, więc raczej jest to podstawa dania, która ulega różnym mutacjom zależnie od tego co mamy w kuchni lub co lubimy. Na pewno za to są to smażone, a właściwie duszone warzywa z dodatkiem chilli, więc danie pikantne, z wbitymi na koniec jajkami, które muszą się ściąć. Podobno można to mieszać, jednak osobiście wolę przykryć i na małym ogniu lub w piekarniku je zapiec  (w piekarniku obędzie się bez przykrycia). 
Moja wersja jest sezonowa i jak zwykle składniki w ilościach "na oko". Sezonowa, wzbogacona o cukinię, która mi obrodziła w ogrodzie.  Jak cukinia to u mnie obowiązkowo HARRISA, akurat tu się złożyło, bo danie i tak pikantne.
SKŁADNIKI:
- cebula, papryka słodka, cukinia w mniej więcej równych ilościach
posiekane, jak na powyższym zdjęciu.
- 3 średnie pomidory pokrojone 
- 4 jajka, chociaż dałam 5 i pożarte zostały wszystkie.
- 2-3 ząbki czosnku drobno posiekanego
- olej do podsmażenia
- masło OBOWIĄZKOWO - 2 duże łyżki
- kurkuma - ok 0,5 łyżeczki
- sól - do smaku
- sos sojowy jasny - jakieś 2-3 łyżki, ale bardziej do smaku
-harrisa w proszku - ilość zależy od subiektywnej oceny - u mnie na tą ilość potrawy to cała łyżeczka, lubimy wszyscy na ostro 
- słodka papryka w proszku - 2-3 łyżki
- natka pietruszki suszona - ok 2 łyżki
- świeża natka do posypania na talerzy - powinna być natka kolendry, ale szczerze jej nie lubię, zatem jest nasza poczciwa pietruszka

WYKONANIE:
Na patelni rozgrzewamy olej i wrzucamy mieszankę cukinia, cebula i papryka. Smażymy, kiedy warzywa zaczną puszczać sok, dodajemy czosnek, kurkumę, sól, harrisę, suszoną natkę, paprykę w proszku i podlewamy sosem sojowym. Po chwili dorzucamy jeszcze łyżkę masła. Dusimy, aż warzywa zmiękną. Wtedy dodajemy pomidory i dusimy dopóki się nie rozpadną. Wrzucamy resztę masła, mieszamy, aż masa ładnie się połączy. Łyżką robimy w warzywach dołki w które wbijamy jajko. Tak cztery lub więcej razy. Zmniejszamy ogień i przykrywamy potrawę. Ewentualnie wstawiamy do piekarnika ok 170 st C., aż jajka się zetną. Podobnie na patelni, jajka muszą się ściąć. 
Możemy potem posypać serem, podać z pieczywem lub makaronem, albo kaszą bulgur lub kuskus.

SMACZNEGO :)






sobota, 21 marca 2020

Nadziewane placki ziemniaczane


Każdy kto gotuje w domu zna chyba problem z resztką ziemniaków które zostają z obiadu. Niby można je odgrzać, ale ziemniaki odgrzewane już nie są takie smaczne i druga sprawa nie każdy może jeść odgrzewane, a  tym bardziej odsmażane ziemniaki. Na kluski różnego rodzaju czasem ziemniaków za mało, więc propozycja placków może być całkiem ciekawa.


Placki z gotowanych ziemniaków, pamiętam z dzieciństwa, okres PRL i problemy z dostępem do różnych artykułów spożywczych, wymuszał na osobach gotujących niemałą kreatywność. Przerabiane były resztki z obiadów, powracało się do przepisów prababek powstała wtedy swoista kuchnia kryzysowa.
Niektóre z tych pomysłów nieźle radzą sobie do tej pory i cieszą się nie mniejszą popularnością. Placki z gotowanych ziemniaków mają kilka atutów, nie trzeba pilnować ilości składników, można je zrobić z nadzieniem lub bez, smakują i na zimno i na ciepło, możemy również polać je sosem i podać jako dodatek do np do mięsa, a także pasują właściwie na każdy posiłek. Idealne danie dla zabieganych lub leniwych.
Moja opcja to nadziewane boczniakami, które uwielbiam :)

SKŁADNIKI 

(na placki)

- ziemniaki - najlepiej puree, które zostanie z obiadu
- jajko - 1 lub 2, ale to zależy od ilości ziemniaków lub wg uznania, najlepiej dać jedno i wyrobić z ziemniakami, jeśli masa będzie dalej za sucha, dać drugie.
- mąką pszenna - dodaje "na oko" , masa ma być elastyczna, jednolita, dać się formować i utrzymywać kształt i nie zostawać na ręce, trakcie formowania.
- sól do smaku

(na nadzienie)

- boczniaki - miałam ok 250 gram - siekamy w drobną kostkę
- cebula - dałam jedną dość dużą, nie jakiś gigant, ale tak wielkości własnej pięści ;), również siekamy w kostkę
- 1-2 ząbki czosnku - wg uznania
- natka pietruszki - pęczek - posiekany
- sól, pieprz - wg własnych upodobań
- 1-2 łyżki sosu sojowego
- łyżka masła
- łyżka mąki lub jeśli mamy to skrobi kukurydzianej
- olej do smażenia -

WYKONANIE

Placki
Składniki wyrabiamy jak powyżej, bierzemy odrobinę mąki i łyżkę masy ziemniaczanej, formujemy kulkę, a następnie ją rozpłaszczamy na placek o grubości ok 3-4 mm. Odkładamy i identycznie formujemy drugi placek
Na pierwszy nakładamy masę grzybową, tak aby brzegi były odkryte i przykrywamy drugim. Sklejamy brzegami i uważamy, aby nadzienie się nie wydostało.
Smażymy na oleju na niezbyt silnym ogniu, aby się nie spaliły, ale jednak usmażyły.

Nadzienie
Na rozgrzany olej wrzucamy, cebulę i smażymy chwilę mieszając, następnie dodajemy czosnek i posiekane grzyby, doprawiamy solą i pieprzem. Smażymy, ok 10 minut na małym ogniu, w tym czasie grzyby i cebula zmiękną. po czym dodajemy sos sojowy, masło i dusimy jeszcze ok 5 minut. Na koniec posypujemy wszystko mąką, przesmażamy i dodajemy posiekaną natkę. Próbujemy, ewentualnie doprawiamy w razie potrzeby.
Nadzienie mamy gotowe.
Przed nakładaniem dobrze jest trochę przestudzić grzyby i na placki dawać chłodniejszą.

SMACZNEGO :)



piątek, 6 marca 2020

Antywirusowa, wiosenna sałatka do obiadu.


Sezon grypowy w pełni, epidemie prawdziwe czy wymyślone się szerzą, wypadałoby zadbać o swoją odporność. Zakupione probiotyki są w porządku, ale nie zapominajmy, że pod ręką mamy również rewelacyjne probiotyki naturalne w dodatku bardzo smaczne. Wiem, że nie każdy lubi ogórki kiszone, świeży czosnek i papryczki chilli, ale czasami warto się przełamać. Szczególnie w okresie kiedy bierzemy antybiotyki, a ich konsekwencje bywają przykre. 
Mój sposób na poprawienie odporności jest prosty, tani i pyszny. Sałatka jest bardzo łatwa i szybka w wykonaniu, zrobi ją bez problemu każdy kto potrafi władać nożem kuchennym. Zaznaczam, że prawdopodobnie przypadnie do gustu większości panów. Jest bowiem w smaku zdecydowana i świetnie pasuje do mocniejszych trunków, zwłaszcza na drugi dzień kiedy tychże napojów było zbyt dużo. Kolejnym plusem, że taka sałatka bardzo poprawia trawienie, więc przy ciężkich daniach bardzo się przyda :)
 O zaletach czosnku nie będę pisać bo na ten temat napisano już wiele książek, papryczka chilli również posiada wiele zalet, jedynie może być problem z cebulą, bo nie każdy trawi surową, ale jeśli nie ma przeszkód zdrowotnych, to nie odmawiajmy sobie :)
Jest to pyszny dodatek do frytek, pieczonych ziemniaków, pieczonego kurczaka i właściwie do wszystkiego co nam przyjdzie do głowy, na zdjęciu w towarzystwie kotlecików z surowej kiełbasy, Jednak osobiście najbardziej lubię jeść łyżką samą sałatkę.
 Przepis jak zwykle podaje w ilościach "na oko", można dać czegoś mniej lub więcej i nic się nie stanie. 

SKŁADNIKI:

- 6 - 7 ogórków kiszonych 
- 1- 2 ząbki czosnku
- 1/2 papryczki chilli oczyszczonej z nasion
(korzystam z odmiany czerwonej cienkiej to chyba cayenne)
- czerwona cebula
- olej lub oliwa co kto woli ok 4 - 5 łyżek
może być nawet trochę więcej, łagodzi ostrość chilli i kwas ogórków.
- szczypta (ok 1/4 łyżeczki) pieprzu czarnego grubo zmielonego

WYKONANIE:

Ogórki kroimy w półplasterki, czosnek i chilli siekamy drobno i wsypujemy do ogórków.
Cebulę również w drobną kostkę lub w cienkie plasterki które rozszarpujemy na pojedyncze pióra. Dodajemy do ogórków, przyprawiamy pieprzem i wlewamy olej. Dokładnie mieszamy, możemy jeść od razu lub odstawić na godzinę do lodówki, wtedy smaki lepiej się przegryzą.

SMACZNEGO :)













poniedziałek, 2 marca 2020

Faszerowana papryka Ramiro


Kiedy ten przepis już miałam tu wstawić... Wstyd się przyznać. W końcu jednak jakoś wiosną  bardziej zapachniało i chyba najwyższa pora porzucić zimowe lenistwo. Tym bardziej, że papryka Ramiro wciąż w sklepach dostępna. Zakupiłam ją kiedyś z ciekawości, cena była dobra, a papryka pięknie wyglądała. Napchałam tego pełną torbę i dopiero w domy oprzytomniałam, co ja z tym zrobię...
Wiadomo, że najszybciej pójdzie papryka nadziewana, pozostało znaleźć tylko nadzienie. Najbardziej popularne jest nadzienie mięso mielone z ryżem, ale jakoś miałam ochotę na coś bardziej wyrazistego. Mięso mielone leżało i papryka też... W końcu przypomniało mi się jak robię mięso do zapiekanki pasterskiej, żeby było bardziej meksykańsko dodałam kukurydzę z puszki. 
Pomysł okazał się na tyle trafiony, że papryka poszła w całości. Może trochę kłopotliwe jest nadziewanie tej odmiany, pomagałam sobie chińską pałeczką, aby nadzienie wepchnąć w końcówkę strąka, ale zapewniam że było warto. Papryka była pyszna. Do towarzystwa ryż, odmiana wg gustu, osobiście zwykle używam jaśminowego. Do polania sos pomidorowy. Składniki pod zdjęciem:


SKŁADNIKI:

NADZIENIE:
- papryka - 5 - 6 strąków
- ok 0,7 kg mięsa mielonego (dowolne)
- 1-2 marchewki (ilość zależy od rozmiaru)
- por - biała część - też 1 - 2 szt 
- 1 cebula - pokrojona w drobną kostkę
- puszka kukurydzy
- koncentrat pomidorowy - 2 duże łyżki
- papryka słodka w proszku 1 - 2 łyżeczki
- harrisa - ok 0,5 łyżeczki
- czosnek - 2 - 3 ząbki posiekane
-kurkuma - ok 0,5 łyżeczki
- natka pietruszki - 1 łyżka stołowa
- korzeń lubczyka w proszku
- sól
- pieprz

SOS:
- cebula - pokrojona w kostkę
- olej
- koncentrat pomidorowy
- czosnek
- słodka papryka w proszku
- sól
- pieprz
- cukier ok 1 łyżeczki

DO PIECZENIA potrzebujemy ok 0,5 litra rosołu.

FARSZ
Smażymy na niewielkiej ilości oleju, cebulę, aż się zeszkli, dodajemy mięso i smażymy mieszając. Kiedy mięso się podsmaży dodajemy przyprawy, marchew i pora. Smażymy wszystko razem ok 15 minut. Na koniec wrzucamy kukurydzę i koncentrat pomidorowy. Dokładnie mieszamy i doprawiamy do smaku. Jeśli masa jest zbyt gęsta dolewamy kilka łyżek wody.
Farsz upychamy do oczyszczonych strąków i układamy w naczyniu do zapiekania. Podlewamy rosołem, może być z kostki, kartonu lub własnej produkcji.
Pieczemy ok 40 minut w temp 170 stopni. Aby papryka się zbytnio nie spiekła, w połowie pieczenia obróciłam ją.

SOS
Kiedy papryka nam się piecze, kroimy cebulę w drobną kostkę i podsmażamy na oleju. Dodajemy koncentrat lub przecier pomidorowy i mieszamy z cebulą. Dodajemy przyprawy i odstawiamy na bok. Kiedy papryka będzie gotowa rosół z pieczenia wlewamy do bazy sosu i gotujemy ok 10 minut na małym ogniu. Możemy zmiksować, wtedy będzie gładszy i cebula go zagęści. Doprawiamy do smaku. 

Paprykę podajemy polaną sosem i posypaną natką pietruszki. Dodatki dowolne, ryż, bagietka, makaron...

SMACZNEGO :)















poniedziałek, 2 grudnia 2019

Babeczki makowo - cytrynowe.


Mamy początek grudnia i coraz więcej w prasie i innych mediach przepisów na świąteczne potrawy. Jako że uwielbiam potrawy wigilijne chętnie w ten trend się włączę. Zwłaszcza, że w miniony weekend piekłam babeczki na szkolną imprezę do "plastyka" do którego uczęszcza córka. Właśnie że była to impreza mikołajkowa to zdecydowałam się na babeczki makowe, więc już zapachniało Świętami Bożego Narodzenia. Wg tradycyjnej symboliki, mak na stole wigilijnym przynosi bogactwo. Tak więc wśród potraw nie może braknąć maku, czy to makowiec, kluski z makiem czy inne rozwiązanie. I tu mam od dawna problem, makowca nie lubię, kluski z makiem lubię tylko ja, pozostało znaleźć inne rozwiązanie. Efektem przemyśleń i poszukiwań są babeczki makowo - cytrynowe. Mamy mak, więc tradycji stało się zadość, ze stołu znikają szybciej niż pierogi, a my możemy błysnąć swoim kunsztem cukierniczym. W dodatku babeczki szybko się piecze, są bardzo proste w produkcji i zawsze się znajdzie ktoś kto pomoże nam przy dekoracji, bo to fajna zabawa. Jedyny minus to ilość kalorii i fakt, że jedna zjedzona babeczka to za mało... Ręka sama sięga po następną. Przepis pod zdjęciem.


SKŁADNIKI:
Ilość ok 14 szt.
- 1 i 1/4 szklanki mąki tortowej
- 5 - 6 łyżek maku
- 1 i 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- szczypta soli
- 2 duże jajka lub 3 jeśli małe
- 3/4 szklanki cukru
1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu cytrynowego (dr. oetker taki wypuścił lub aromat cytrynowy)
- skórka otarta z jednej cytryny
- 1/4 szklanki oleju
- 1/2 szklanki maślanki
- 1/4 szklanki wody gazowanej

Suche składniki: mąka, soda, proszek do pieczenia, mak i sól wsypujemy do jednej miski. Cukier, jajka, olej, maślanka, woda, aromat i skórka cytrynowa trafiają do drugiej. Dobrze mieszamy i łączymy zawartość obu misek i mieszamy tylko do połączenia wszystkich składników i utworzenia gładkiej masy. Nie wyrabiamy, bo babeczki będą zbyt zbite.  Wlewamy do foremek do wysokości 2/3 i wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni  piekarnika. Pieczemy ok 15 minut. jednak najlepiej sprawdzić czy upieczone lekko naciskając. Jeśli ciasto sprężynuje, jest upieczone. Uwaga ode mnie, nigdy nie używam do pieczenia termoobiegu. Więc jeśli korzystacie, to należy pamiętać o dostosowaniu temperatury.

KREM CYTRYNOWY:
- 250 gram serka mascarpone
- 250 ml śmietany 36 %
- łyżka czubata mleka w proszku
- 1/2 galaretki cytrynowej rozpuszczonej w ok 75 ml wody
- sok z jednej cytryny
- łyżeczka ekstraktu cytrynowego
- 3 łyżki cukry pudru

Serek ucieramy z cukrem i śmietaną, pod koniec dodajemy mleko w proszku. Galaretkę dobrze rozpuścić wcześniej aby zdążyła wystygnąć, przed dodaniem do masy. Do galaretki dodajemy sok z cytryny i ekstrakt waniliowy. Razem wszystko (zimne, ale płynne) wlewamy powoli do kremu i dokładnie mieszamy, do pożądanej konsystencji. Następnie do szprycy i nakładamy na babeczki. Ozdabiamy wg własnego uznania. U mnie to mak i gwiazdeczki. Schładzamy i gotowe:
SMACZNEGO.

piątek, 22 listopada 2019

Zupa z porów z korzeniem lubczyka


Zupa niby powszechnie znana, ale prędzej ktoś zrobi cebulową niż porową. Przepyszne warzywo, u nas jednak najczęściej używane do surówek lub jako element włoszczyzny do rosołu. Osobiście chętnie posypuje krążkami pora pizze, dodaję do zapiekanek, lub razem z papryką upycham jako farsz do roladek z kurczaka. Pora mam zawsze pod dostatkiem w lodówce i jeśli czas pozwala w sezonie letnim to i na grządce. 
Wracając do zupy, jest bardzo prosta, rozgrzewająca i aromatyczna. Można powiedzieć jedzenie dla duszy. Jeśli zamiast marchewką na wierzchu posypiemy żółtym startym serem to żadna jesienna chandra nie groźna.
Osobiście podaje ją z makaronem, ale wcale nie gorzej smakuje również z ryżem i ziemniakami. Chodzą za mną, jako dodatek, jeszcze pulpety z piersi kurczaka, więc pewnie w najbliższym czasie skuszę się na taką wersję.
Lubczyk to jedna z moich ulubionych przypraw. Używam i liści i korzenia. Korzeń jest bardzo intensywny, świetnie podkręca smak potraw i można dzięki niemu ograniczyć ilość soli. Trzeba jednak uważać z ilością gdyż lubi zdominować całą potrawę. 
Jak już nieraz wspominałam nie mam czasu, aby gotować długo pieczołowicie, ale lubię jeść i to smacznie. Tak więc jeśli zdarza mi się gotować zupy z użyciem kostki rosołowej lub bulionu z kartonu to staram ugotować w nim włoszczyznę i dodaję też łyżkę lub dwie żelatyny. Zamiast kupować kolagen w kapsułkach polecam taki sposób. Na smaku się to nie odbije, za to zupa nabierze lekko aksamitnej tekstury i nasze stawy będą nam wdzięczne. Drugim dodatkiem który używam do zup bez mięsnych to olej lub oliwa jak ktoś lubi. Zupy bez tłuszczu tracą na smaku, a olej jest względnie zdrowym tłuszczem, i możemy śmiało dodać do zupy nawet 1/3 szklanki,
Zupy porowej dobrze jest ugotować więcej, jeszcze lepiej smakuje na drugi dzień.

SKŁADNIKI: na ok 3 litry zupy

- rosół dobrze podczas gotowania dodać 2-3 grzybki suszone
- pory - białe części 3 - 4 szt
- śmietana (dowolnie) lubię dać pół na pół słodkiej i kwaśnej
- natka pietruszki - 2 łyżki lub więcej jak ktoś lubi
- liść lubczyku, łyżka
- korzeń lubczyku mielony, 0,5 łyżeczki
- kurkuma 0,5 łyżeczki
- liść laurowy 3-4 szt
- ziele angielskie - 4-5 kulek
- czarny pieprz mielony do smaku
- sól do smaku
- 1 łyżka masła

WYKONANIE:
Przygotowujemy rosół, dodajemy do gotowania : grzyby, natkę, lubczyk, kurkumę, liść laurowy, ziele angielskie.
Pora kroimy wzdłuż na pół i potem na wrzucamy na patelnię i dusimy na maśle dopóki nie zmiękną. Wtedy wrzucamy je do rosołu, jeśli dodajemy żelatynę to też wrzucamy i zagotowujemy. Rozrabiamy śmietanę i dodajemy do zupy. I właściwie gotowe. Można ją przygotować wcześniej, aby nabrała aromatu. Podajemy dowolnie. 

SMACZNEGO :)





niedziela, 17 listopada 2019

Tarta czekoladowa z gruszkami.


Po wojażach i chorobach najwyższa pora zabrać się do pracy. Lodowaty norweski wiatr zafundował mi zapalenie krtani i zatok, a przy okazji utratę zmysłu smaku i węchu. Kapusta kiszona smakowała podobnie jak szynka. Były po prostu lekko słone. Gotowanie obiadu stanowiło zatem niezłe wyzwanie... Ze słodkim było podobnie. Smak gorzki, kwaśny i unami nie istniał... Jednak weekend w Norwegii pokazał też kilka ciekawostek spożywczych z czego jedna jest łatwa również do zrobienia w domu i daje bardzo szerokie pole do popisu, ale o tym w kolejnym poście :)
Dziś natomiast nadrabiam zaległości i uzupełniam przepis na tartę czekoladową z gruszkami. Owszem, trochę czasochłonna, kaloryczna - ale nie po to Bóg stworzył kakao żeby martwić się się drobiazgami ;) Przede wszystkim po pierwszym kęsie nie możemy się powstrzymać przed następnym, ale przecież czekolada ma mnóstwo magnezu, żelaza i cynku, więc samo zdrowie. Gruszki z nutą cytrusową nadają świeżości, a kruche, maślane ciasto świetnie podkreśla kremową teksturę czekoladowej masy. 
Żeby się nie rozpisywać, pod zdjęciem poniżej zapraszam po przepis.


KRUCHE CIASTO
- 250 gram mąki (mieszam pół na pół krupczatkę i mąkę tortową)
- 75 gram cukru
- 100 gram masła 82% tłuszczu
- 1 żółtko

Wsypujemy mąki do miski i dodajemy masło starte na grubej tartce, cukier i żółtko. Mieszamy wszystkie składniki widelcem, a następnie palcami. Wyrabiamy lekko,aż składniki nabiorą konsystencji mokrego piasku. Wsypujemy do formy na tartę i rozprowadzamy równo na spodzie oraz brzegach. Nie ugniatamy zbytnio spodu, żeby ciasto po upieczeniu nie było twarde, a jedynie boki, aby ładnie utrzymały kształt. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy w temp 175 st. ok 15 - 20 minut bez termoobiegu.

MASA CZEKOLADOWA:
- 3 jajka
- 2 tabliczki gorzkiej czekolady - 2 x 100 gr
- 6 czubatych łyżek cukru
- 1 łyżka skrobi kukurydzianej
- 350 ml słodkiej śmietanki 30 - 36%
25 ml brandy lub koniaku ew. innego mocnego alkoholu 

Do rondelka wbijamy jajka i wsypujemy cukier i ubijamy puszysty kogel mogel. Wsypujemy pokruszoną czekoladę i stawiamy na małym ogniu. Ubijamy tak długo, aż czekolada się roztopi. 250 ml śmietany wlewamy do masy czekoladowej, skrobię rozrabiamy w pozostałych 100 ml i również wlewamy do masy, mieszamy i zdejmujemy z ognia. Na koniec wlewamy jeszcze alkohol.

GRUSZKI
Najlepiej przygotować wcześniej. Potrzebujemy 3-4 gruszki pokrojone w ćwiartki..
Obieramy i usuwamy gniazda nasienne. Gotujemy w niewielkiej ilości wody z dodatkiem 2 łyżek cukru, sokiem z cytryny i pomarańczy. Wyławiamy łyżką cedzakową póki owoce są jeszcze lekko twarde.

Masę czekoladową wylewamy na podpieczone ciasto, a na wierzchu delikatnie układamy gruszki.Wstawiamy do ciepłego (ok 150 st) piekarnika na ok 20 minut. Kiedy masa setnie wyjmujemy z piekarnika i studzimy. Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem.

SMACZNEGO ;) 



niedziela, 27 października 2019

Pulpety z duszoną kapustą czyli gołąbki inaczej.


Wszyscy kochają gołąbki, ale jakoś nie bardzo samo robienie gołąbków. W prasie i sieci mnożą się przepisy na kotlety z tych samych składników co gołąbki, jednak zwykle są to kotlety smażone, a smażenie zmienia smak. Gołąbki to potrawa gotowana, w wersji smażonej mi nie odpowiada. Ale gusta nie podlegają dyskusji. Z pomocą mi przyszły kiedyś pulpety na parze i kuchnia azjatycka. Zachęcona udanym eksperymentem, przerobiłam azjatycki produkt na nadzienie do gołąbków i zwyczajnie je ugotowałam w rosole. 
Kapusta najlepsza do gołąbków to zwykła biała. Robiłam gołąbki z włoskiej, pekińskiej i cały czas mam niedosyt. Uparłam się na białą i kropka, ale obróbki i gotowania tejże kapusty do gołąbków już do przyjemności nie zaliczam. 
Rozwiązanie z pulpetami i duszoną kapustą ma jeszcze inne plusy. Często mianowicie zostaje mi np. pół główki kapusty, która do gołąbków się nie nadaje. Kapusta choćby była najlepiej ugotowana i przyrządzana z gołąbkami nie zawsze jest zjadana. Są, najczęściej małoletnie, osoby w domu, które uznają wyłącznie zawartość kapusty i sos. Kolejny atut, że jeżeli pulpety zostaną już zjedzone, a zostanie nam kapusta, możemy śmiało zjeść ją z czymś innym np. kotletem schabowym.


SKŁADNIKI:

PULPETY:
- ugotowany ryż (zawsze biorę pół na pół z mięsem)
- mięso mielone (czasem wołowo-wieprzowe, czasem samo wieprzowe)
- smażona cebulka (pokrojona w drobną kostkę i podsmażona na maśle na złoty kolor)
- sól
- pieprz
- ewentualnie łyżka skrobi kukurydzianej, dzięki której unikniemy rozsypywania pulpetów. 

Składniki mieszamy dokładnie i wyrabiamy, aż masa stanie się kleista i plastyczna, wtedy formujemy pulpety, rozmiar dowolny. Wrzucamy na gotujący się rosół. Czas gotowania zależny od rozmiaru. Najlepiej sprawdzić po prostu próbując. Jeśli dobre, wyjmujemy z garnka i odkładamy na bok.

DUSZONA KAPUSTA:
- kapusta pokrojona w kostkę (ok 1 cm)
- koncentrat pomidorowy
- przyprawy - kurkuma, liść laurowy, ziele angielskie, mielony korzeń lubczyku, harrisa w proszku, cukier, natka pietruszki

Kapustę wrzucamy na gotujący się rosół z pulpetów i gotujemy do miękkości na małym ogniu. Pozwalamy, aby nadmiar płynu wyparował, jeśli za mało to dolewamy trochę wody. Kapusta powinna być na równi z płynem, ale nie pływać w nim. Kiedy kapusta będzie miękka, dodajemy koncentrat pomidorowy, a koniec dodajemy przyprawy, ja dodaje na oko, więc nie podaje ilości, ale można się tu sugerować własnym smakiem. Podajemy z pulpetami i ... z czym lubimy;)
SMACZNEGO:)







środa, 23 października 2019

ZUPA ZIEMNIACZANA - KREM


Mamy październik, lada moment dwa długie weekendy, a co za tym idzie gości. Gości wypadałoby czymś ugościć, a jak z daleka to i podać jakiś obiad. Jednak na długie stanie przy kuchni i szykowanie długo gotowanych rosołów i rolad wołowych nie zawsze mamy czas i ochotę. Jednym z moich rozwiązań na taką okazję jest zupa ziemniaczana -  krem.
W naszym kraju zupa ziemniaczana nie kojarzy się z eleganckim obiadem dla gości. Ale to tylko kwestia innego niż zwykle przyrządzenia takiej zupy niż składników. W dodatku proponowana przeze mnie zupa - krem ma wiele plusów. Jest tania, praktycznie wszystkie składniki zwykle mamy nawet w średnio zaopatrzonej spiżarni i lodówce i przygotowuje się ją bardzo szybko. Przede wszystkim jest trudno ją zepsuć - jest tak prosta w wykonaniu, że poradzi sobie z nią nie uzdolniona kulinarnie osoba. Przede wszystkim jednak jest pyszna ! A to najważniejsze. Jeśli mamy duży apetyt to po prostu proporcjonalnie podwajamy składniki. Jeszcze jeden atut to możemy wykorzystać resztę ziemniaków "starych", które jakoś do schabowego już nas nie zachęcają, a żal wyrzucić. W końcu gorąco popieram filozofię i trend ZERO WASTE.:)

SKŁADNIKI:

400 gram ziemniaków pokrojonych w kostkę ok 1cm 
400ml rosołu - najlepszy jest warzywny, jeśli bardzo zależy nam na czasie po prostu skorzystajmy z rosołu w kostce lub kupionego w kartonie. 
1 cebula
60 gram masła
200 gram śmietany (zastępuję ją jogurtem nadbużańskim, lub typu greckiego, jest chudszy od śmietany, ale nie za chudy)
sól 
czarny pieprz świeżo zmielony
świeżo utarta gałka muszkatałowa - szczypta
garść posiekanego szczypiorku lub cebulka dymka

WYKONANIE:

Ziemniaki wrzucamy do rosołu i gotujemy do miękkości. Cebulę obieramy, kroimy w kostkę i wrzucamy na roztopione masło. Odłożyć ok 4 łyżek ugotowanych ziemniaków na bok. Resztę ziemniaków zostawić w rosole, dodać posmażoną cebulkę i wszystko razem dobrze zmiksować na gęsty krem, w trakcie miksowania dodawać śmietanę. Zmiksowaną zupę podgrzać, uważając aby się nie zagotowała. Do zupy dodać resztę masła. i zmiksować na pianę. Następnie dodać do zupy odłożone ziemniaki i doprawić do smaku gałką, pieprzem i szczypiorkiem.
Jeśli by ktoś miał obawy, że zupa będzie zbyt rzadka, lub gęsta, można ugotować więcej ziemniaków i zmiksować część, w razie potrzeby dodać więcej i znów zmiksować. Gęstość będzie też zależeć od ziemniaków jakie mamy do dyspozycji, czy będą bardziej czy mniej mączne. Oczywiście przyprawy też dodajemy wg własnego uznania. Trzeba spróbować i ocenić czy czegoś brakuje np soli.
Dodam, że zupa jest na tyle smaczna, że można ją śmiało podać na wykwintny obiad, kiedy potrzebujemy coś innego niż zwykły rosół i schabowy, albo jako alternatywę w poniedziałek dla niedzielnego rosołu zamiast tradycyjnej pomidorowej . SMACZNEGO ;)



Ziemniak i Spółka