niedziela, 19 maja 2019

I mamy ... klops


Mielone mięso zastosowań ma całe mnóstwo. Nie ma chyba kuchni na świecie w której go nie znajdziemy. Dużą zaletą jest to, że zawsze znajdzie się przepis z  którego możemy przyrządzić szybkie danie.
Samo mięso mielone jednak stanowi już problem. W sklepach mamy go bardzo dużo, najczęściej w wersji wieprzowo - wołowej. Zakrzyczani, a właściwie zakrzyczane przez różne autorytety kulinarne, niechętnie się przyznajemy, że kupujemy gotowe mielone, znane również jako "Wyrób garmażeryjny". No tu autorytety mają sporo racji, jakość mięsa jak i zawartość pozostawia wiele do życzenia. Kiedy jednak jesteśmy kobietami pracującymi, które posiadają rodzinę w sensie jakiś chłop i ewentualne potomki, trzeba tę rodzinę regularnie karmić. Wypadałoby nawet zdrowo i smacznie. Kiedy nas stać możemy korzystać z cateringu zewnętrznego, kiedy mamy portfel przeciętny bardziej opłaca się gotować w domu. No i chciałoby się ugotować smacznie, szybko no i ekonomicznie. Dlatego między innymi mięso mielone jest tak popularne. W dodatku często na promocji. Nie ukrywam, że pracuje i to dość dużo. Staram się zatem gotować szybko. Tym bardziej, że lubię gotować. Dlatego z mięsa mielonego korzystam dość regularnie. Jednak przyznam, że rzadko kupuję je w marketach. Kupuje tam gdzie mięso jest na wagę i po prostu je widzę, ewentualnie w sklepie, gdzie mogę poprosić o skręcenie mięsa z wybranego kawałka mięsa. Mam jeszcze inną opcję, posiadam elektryczną  maszynkę do mielenia, więc czasami kupuję większą ilość mięsa np 4 - 5 kg i po prostu mielę je w domu. Paczkuję i zamrażam. Nie ukrywam, że mięso mielone idealnie chude być nie może, musi mieć trochę tłuszczu. Po pierwsze będzie suche, po drugie smak pozostawi wiele do życzenia, jako że smak i zapach najlepiej rozprowadza się w tłuszczu. Tak więc źródło pochodzenia "mielonego" pozostawiam do wyboru. Skupmy się zatem na wyrobach z mielonego, dziś na klopsie.
Wszelkie pieczenie są doskonale znane, ja jednak zainspirowałam się tym razem starym galicyjskim przepisem, gdzie do klopsa daje się sporo kminku i majeranku. Miałam jednak ochotę na coś innego i dołączyłam warzywa suszone. Śmiało można dać starte na grubej tartce świeże, na pewno zdrowsze, jednak szybsze będą suszone, mają też bardzo apetyczny zapach, więc nie zaszkodzą pieczeni.

SKŁADNIKI:
- 1 kg mielonego mięsa wołowo - wieprzowego
- 1 jajko duże, albo 2 małe
- 3 łyżki suszonych warzyw (włoszczyzna suszona)
- 2 czubate łyżki płatków owsianych (mogą być górskie lub błyskawiczne)
- 2 łyżki suszonego czosnku niedźwiedziego - jak ktoś ma świeży to ma szczęście
- 1 łyżeczka mielonej gorczycy białej
- 1 łyżeczka grubo mielonego czarnego pieprzu
- 1 drobno pokrojona cebula lub 2 małe
- 1 łyżeczka czerwonej mielonej papryki
- 1 łyżka majeranku
- 0,5 łyżeczki kminku
- sól to już wedle uznania
1/3 łyżeczka kurkumy
- 1 łyżka musztardy
- 0,5 szklanki mleka

Wrzucam wszystko do miski i wyrabiam. Jeśli masa będzie zbyt sucha można dolać mleka. Odstawić na ok. godzinę do lodówki. Jeśli będzie zbyt twarda, można dodać jeszcze trochę mleka i przerobić raz jeszcze. Płatki i suszone warzywa "wypiją" płyn z masy i jeśli nie będzie go wystarczająco dużo, klops będzie suchy i twardy. Gotową masę uformować w klops i ułożyć w naczyniu. Podlać rosołem, lub wodą, jeśli nie mamy, a nie chcemy używać bulionu z kostki. W sklepach jednak już są dostępne małe bulionetki lub rosół w kartonie więc  śmiało możemy z tego skorzystać.
Pieczemy ok. 1 godziny w temp. 170 stopni bez termoobiegu. W połowie pieczenia wyjmujemy klops i na wierzchu układamy kilka płatków masła. Wstawiamy do piekarnika i kończymy pieczenia.
Z powstałego po pieczeniu klopsa płynu, możemy zrobić sos (zagęszczamy mąką i dodajemy gęstą śmietanę). Wtedy mamy klopsa i na ciepło z sosem jako danie obiadowe i na zimo bez sosu jako dodatek do kanapek.

SMACZNEGO!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz